wtorek, 10 kwietnia 2012

Motywacja

 Nic nie motywuje mnie tak, jak wyzwania.

 Motywacja pierwsza - strach.

 Nie wiedziałam, że będzie aż tak źle. Mimo, że tak naprawdę w piątek nic poważnego się nie stało, gdy dziś wyjechałam w drogę do pracy, z trudem panowałam nad czającym się wybuchem paniki. Samochody, światła, dziury, pasy, które trzeba zmienić we właściwych momentach, nie mając pewności, co czai się z tyłu (bo obrócić się można, pewnie, tylko wtedy nie widzi się, co jest z przodu i średnio panuje się nad kierownicą...) - słowem: masakra.

 Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie postanowiła tego zębatego potwora, paniką zwanego, zwalczyć. Więc walczę, choć na myśl o wyjściu z domu i włączeniu się do ruchu robi mi się słabo.

 Co więcej, gdybym teraz przestała... Byłoby mi strasznie, ale to strasznie wstyd - bo pół firmy patrzy na mnie co najmniej jak na weterana Wietnamu, skrzyżowanego z Robocopem i jakoś nie jest mi z tym bardzo źle ;)

 Motywacja druga - Endomondo, czyli inni widzą.

 Namówiona przez kolegę, ściągnęłam na swojego smartfona aplikację, która za pomocą modułu gps oraz wprowadzonych danych, na bieżąco zlicza, ile spala się podczas spaceru/jazdy na rowerze/biegania, tudzież jednej z ok. 30 innych dyscyplin. Cały urok tego zacnego programu polega jednak na tym, że wszystkie te dane publikowane są w serwisie endomondo.com i dostępne dla ludzi z całego świata. Umożliwia to porównywanie wyników z innymi, oraz uczestnictwo - na odległość - (niejednokrotnie wielu tysięcy kilometrów) w przeróżnych wyzwaniach, np. na ilość kilometrów przejechanych na rowerze, bądź kalorii spalonych podczas biegania.

 I powiem, że mało co motywuje tak silnie, jak świadomość, że jakaś 40-letnia pani, o kształcie zbliżonym do pączka, właśnie wyprzedza mnie o 10 miejsc, bo spacerowała przez kwadrans z kijkami...

 Motywacja trzecia - to działa!

 Tak, mam zakwasy, tak, czasem ktoś zatrąbi, tak, dojeżdżam do domu spocona jak mysz z nerwów... ale to działa. Mój luby przestał patrzeć na mnie jak na wariata, kolana i zadek przestały boleć, a waga spokojnie, niespiesznie opada w kierunku bardziej 60, niż 65.

 Motywacja bonusowa - zróbmy to razem.

 Schadenfreude w Kole Gospodyń Wiejskich, czyli wyzwanie rzucone przez Anwenę:





OCB? Krótko: przez miesiąc będę piła roztwór drożdży i obserwowała ich wpływ na włosy, skórę i paznokcie.

 Spodziewam się: walki z pawiem, wysypu pryszczy (które to, dzięki OCM, jakoś wyprowadziły się ode mnie i rzadko zaglądają), zgagi, no, i jakoś na samym końcu, ekspresowego porostu sierści na głowie.

 Aktualnie rzeczona sierść w miejscu kontrolnym ma 43 cm długości, od skóry po końcówki licząc i prezentuje się następująco:

43 cm kudłów - i wciąż rosną!




 Sama jestem pod wrażeniem ;)

1 komentarz:

  1. O, kolejna miejska rowerzystka:)

    Mnie uspokoiłby samochodowy klakson zamontowany na kierownicy albo od razu karabin maszynowy, bo czasami ludzie potrafią osłabić.

    OdpowiedzUsuń