czwartek, 12 kwietnia 2012

Starcie z drożdżami - dzień 1

 Są straszne.

 Zalane wrzątkiem w celu unieszkodliwienia, rozsiewają okropny zapach w całym mieszkaniu. Nie przestają śmierdzieć nawet zmieszane z mlekiem i pięcioma kopiastymi łyżkami białka waniliowego dla sportowców. Smakują... po prostu strasznie.

 Wypiłam - po długich bojach z automatycznym odrzutem, krzywiąc się jak małe dziecko i wijąc jak piskorz - pół kostki (50 g) surowych drożdży piekarskich. Na myśl o powtórce jutro - robi mi się słabo.

 Następnym razem muszę zrobić mniej płynu - trudno, będzie bardziej treściwy, ale wypiję go szybciej i może mnie tak nie skręci.

2 komentarze:

  1. Co ty opowiadasz... Drożdże pachną niebiańsko... Smak nie jest taki zły, moja babcia mnie tym pasła, kiedy byłam dzieckiem :) Zastanawiam się tylko, czy to nie będzie miało wpływu na florę bakteryjną pochwy? Drożdże nie kojarzą się dobrze z tym tematem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam podgotować niecały kieliszek mleka, jak zacznie się gotować dorzucić rozkruszone drożdze i mieszać je do rozpuszczenia na małym ogniu. Po tym zdjąć, przestudzić (mieszać, żeby się kożuszek nie zrobił) i jak będą minilamnie ciepłe to dodać płaską łyżeczkę miodu. Rozmieszać i chlupnąć na raz na wdechu i z zatkanym nosem :) To mój sposób i działa. Po tygodniu było już u mnie naprawdę dobrze, a teraz jestem już po drugim miesiącu i drożdze są mi całkowicie neutralne, tylko po wypiciu lubie czasem coś przegryźć, żeby oddech wrócił do normy :)

    Parisal, też się tego obawiałam, ze względu na swoje częste problemy, ale ani trochę mi nie zaszkodziły :)

    OdpowiedzUsuń