Dopadł mnie wczoraj rano.
Po środowym maratonie w piątek rano mięśnie ud zawyły unisono, że mają dość i mam dać im spokój. Niewiele brakowało, bym na to przystała, jednak uratował mnie mój luby, który stwierdził, że jeżeli wyłącznie z powodu mgły i lekkich zakwasów dam sobie spokój, to będę szukała wymówek przy każdej okazji.
Po środowym maratonie w piątek rano mięśnie ud zawyły unisono, że mają dość i mam dać im spokój. Niewiele brakowało, bym na to przystała, jednak uratował mnie mój luby, który stwierdził, że jeżeli wyłącznie z powodu mgły i lekkich zakwasów dam sobie spokój, to będę szukała wymówek przy każdej okazji.
Pokonałam zatem pokusę i popedałowałam do pracy, gdzie dotarłam spóźniona, ale jednakowoż dumna z siebie.
Dziś waga pokazała 62,7, po wczorajszych 62,2. Widać taka kolej rzeczy, zresztą bardziej istotne od wagi będą dla mnie zmiany w obwodach talii, bioder i ud nad kolanami.
Niepokoją mnie dwie rzeczy.
Dziś waga pokazała 62,7, po wczorajszych 62,2. Widać taka kolej rzeczy, zresztą bardziej istotne od wagi będą dla mnie zmiany w obwodach talii, bioder i ud nad kolanami.
Niepokoją mnie dwie rzeczy.
Z drugą rzeczą walczę już od dwóch lat i mam nadzieję, że w tym roku problem ten ostatecznie rozwiążę - a jest to kwestia mojego permanentnego kataru, chrypki i nawracających zapaleń gardła, angin i cyklicznie zapchanych zatok. Zaledwie tydzień temu skończyłam antybiotyk z okazji zapalenia oskrzeli - wczoraj obudziłam się zapchanym nosem i lewą zatoką przynosową bolącą tak, że miałam ochotę wydłubać sobie oko. Rozkosznie, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz